Międzynarodowy Dzień Świadomości Zagrożenia Hałasem
Sobotni poranek, wreszcie można się wyspać. Przerwacamy się na drugi bok a tu nagle WRRR! WWRRR! WWRRRRRRRR!!!! To sąsiad zabrał się do wiercenia dziur. Wprawdzie remont robi już od pięciu tygodni, ale za wiertarkę łapie kilka razy dziennie. Jego ściany pewnie wyglądają jak szwajcarski ser - myślimy i wstajemy, zirytowani od samego rana.
Hałas to nie tylko przeszkadzające nam dźwięki. To prawidziwe zagrożenie, z którym trzeba walczyć. Wprawdzie uciążliwego sąsiada można poprosić o dziurawienie ścian w godzinach, kiedy jesteśmy poza domem, ale gwaru ulicy czy harmidru szkolnego nie można się ot, tak pozbyć. Można oczywiście uciec gdzieś w głuszę, ale nie zawsze jest to możliwe. Liga Niedosłyszących (League for the Hard of Hearing) od 1995r. obchodzi Międzynarodowy Dzień Świadomości Zagrożenia Hałasem chcąc zwrócić uwagę na powszechność występowania hałasu wokół nas oraz jego skutków zdrowotnych. Obchody tego dnia w Polsce zapoczątkowało Towarzystwo Higieny Akustycznej w roku 2000.
Natężenie dźwięku mierzy się w decybelach.
Szept, tykanie zegarka = 20 dB
Cichy pokój, normalna rozmowa = 30-40 dB
Głośna muzyka = 80-100 dB
Dyskoteka, koncert rockowy = 100-110 dB
Silnik samolotu = 110 dB
Głośno płaczące dziecko = 115 dB
Hałas powodujący ból fizyczny = 140 dB
Hałas, który może doprowadzić do śmierci - 200 dB
Najbardziej szkodzi nam nieustający szum, nawet niezbyt głośny, taki, jak przy pracy maszyn. Możemy go świadomie nie odbierać, ale jest on bardzo niekorzystny dla naszego zdrowia. Oczywiście "przyjemności akustyczne" w postaci ryku bardzo rytmicznego UMCK-UMCK dobiegającego z samochodu, ostatnio często ulepszonego efektami subwoofera (połączone potrafi wprawić w drgania cały tramwaj - sprawdzone na własnej skórze), dźwięków wydawanych przez trąbki i piszczałki kibiców sportowych (sami kibice także nie krępują się przy świętowaniu), głośne reklamy jeżdżące po mieście i wiele innych także drażnią nasz zmysł słuchu, mogą go nawet uszkodzić. To hałasy, których nie unikniemy. Tym, na co mamy wpływ, jest muzyka.
Próg tzw. przyjemnego słyszenia mieści się w granicach 40-60 decybeli. Jeżeli ludzie wokół ciebie dokładnie słyszą to, czego aktualnie słuchasz przez słuchawki, to znaczy że bezpośrednio do twojego ucha docierają dźwięki o natężeniu ok.100 dB, co można porównać z dźwiękiem młota pneumatycznego. Rytm także ma wiele wspólnego z działaniem muzyki na nasz organizm. "Normalna" muzyka ma rytm zbliżony do częstości skurczu mięśnia sercowego, a więc 60 - 80 razy na minutę. Jeżeli rytm jest szybszy, nasze serce także przyspiesza. Gorzej, jeżeli muzyka pulsuje w "nieaturalnym" rytmie - dwa krótkie uderzenia i jedno długie, bo wprowadza to nasz organizm w zamęt. Słuchanie głośnej muzyki może powodować problemy ze snem, bóle głowy, zaburzenia układu nerowergo, a nawet skłonności do agresji.
Wprawdzie naukowcy stwierdzili, że infradźwięki, których nie słyszymy, nie wpływają ujemnie na nasze zdrowie, ale wciąż oddziałują na nas. Wywołują mianowicie w ogranizmie "stan alarmowy", czyli po prostu stres. Wykorzysytane jest to w horrorach i filmach sensacyjnych. A jak wiadomo, długotrwały stres działa destrukcyjnie.
Ochorna przed hałasem powinna stać się priorytetem władz lokalnych i krajowych. Tworzy się mapy akustyczne terenów zubranizowanych, które pomagają zobrazować miejsca, w których nasze uszy są szczególnie narażone. Właśnie tam powinno się wymieniać torowiska i nawierzchnie dróg, a w miejscach, gdzie jest to możliwe, wprowadzić strefy bez samochodów. Ruch pojazdów ciężarowych powinno się skierować możliwie najdalej od centrów miast budując obwodnice. Ekrany dźwiękoszczelne ochronią mieszkańców przy trasach szybkiego ruchu, pasy zadrzewień spełnią tę samą funkcję. A co możemy zrobić dla samych siebie? Ściszyć muzykę, przejść się na spacer w ciche i przyjemne miejsce. Relaks i zdrowie za jednym zamachem!